Cena za wierność prawdzie

XX Niedziela Zwykła rok C

W pierwszym czytaniu słyszeliśmy o Jeremiaszu, który został wrzucony do cysterny (Jr 38, 4-6. 8-10). Nie dlatego, że był przestępcą czy zdrajcą, ale dlatego, że odważył się mówić prawdę w imieniu Boga. Prorok, nieugięty w wierności swojemu posłannictwu, stał się wyrzutem sumienia dla tłumu i możnych. Jego słowa burzyły fałszywe poczucie bezpieczeństwa, a to było dla większości nie do zniesienia.

Ta biblijna scena przypomina mi przypowieść z książki Paulo Coelho Weronika postanawia umrzeć. Pozwolę sobie zacytować ten fragment książki: „Raz pewien potężny czarnoksiężnik, chcąc zniszczyć królestwo, wlał magiczny płyn do studni, z której czerpali wszyscy mieszkańcy. Ktokolwiek napił się tej wody, stawał się szalony. Następnego ranka wszyscy mieszkańcy napili się ze studni i każdy z nich popadał w obłęd, z wyjątkiem króla i rodziny królewskiej, bo oni mieli własną studnię, a do niej czarnoksiężnik nie zdołał dotrzeć. Zaniepokojony król próbował opanować sytuację, wydając szereg dekretów mających na celu poprawę bezpieczeństwa i stanu zdrowia mieszkańców, jednak strażnicy i inspektorzy, którzy również napili się zatrutej wody, uznali dekrety za absurdalne i wcale nie zamierzali ich wypełniać. Gdy do poddanych dotarła wieść o królewskich dekretach, doszli do wniosku, że ich władca oszalał i głośno protestując, udali się pod pałac, domagając się jego abdykacji. Zdesperowany król gotów już był opuścić tron, ale królowa powstrzymała go słowami "Chodźmy teraz i my napić się wody. Wtedy staniemy się tacy jak oni". Tak też uczynili. Kiedy tylko król i królowa napili się wody szaleństwa, natychmiast zaczęli mówić od rzeczy. Wówczas poddani zmienili zdanie. Skoro król zaczął przemawiać tak mądrze, dlaczego nie zostawić rządów w jego rękach? I spokój znów zapanował w królestwie, choć ludzie zachowywali się w nim całkiem inaczej niż mieszkańcy ościennych krajów. Król zaś panował aż do końca swoich dni”.

Te dwa obrazy – Jeremiasza na dnie cysterny i króla przy studni szaleństwa – dotykają tego samego dramatu: kto nie myśli jak większość, bywa uznany za niebezpiecznego lub nierozsądnego. W czasach Jeremiasza prawda była mniejszością. W powieści Coelho zdrowy rozsądek był osamotniony. W naszych czasach również zdarza się, że wierność Ewangelii i wartościom chrześcijańskim czyni człowieka obcym we własnym społeczeństwie.

W Polsce widzimy, jak wiele „studni” – mediów, ideologii, opinii – może być skażonych. Czasem łatwiej „napić się tej wody”, aby mówić i myśleć, jak wszyscy, po to, by uniknąć wyśmiania czy odrzucenia. Prawda Boża nieraz wymaga samotności, a nawet odrzucenia. Przykładem tego był św. Atanazy z Aleksandrii, który broniąc wiary w bóstwo Chrystusa, pięć razy został skazany na wygnanie.

Jezus w dzisiejszej Ewangelii mówi: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, aby już zapłonął!” (Łk 12, 49). Ogień prawdy nie daje się pogodzić z kompromisem fałszu. Jezus nie zachęca do szukania konfliktów, lecz do wierności, nawet gdy kosztuje ona spokój i akceptację tłumu.

Jak to jest z tą prawdą w Polsce? Obserwujemy dziś, jak głosy wzywające do przestrzegania fundamentalnych wartości chrześcijańskich są często stygmatyzowane i wyśmiewane. Jesteśmy świadkami jak prywatne i państwowe mass media oraz presja poprawności politycznej przypominają ową zatrutą studnię, z której my wszyscy pijemy. Jan Paweł II w homilii wygłoszonej podczas kanonizacji Edyty Stein powiedział: „W naszych czasach prawda bywa często zastępowana przez opinię większości”. W kontekście obecnej sytuacji społeczno-politycznej przywołaną wypowiedź Papieża powiązałbym z tekstem, który został zapisany przez Niego w encyklikach Centesimus annus i Veritatis splendor: „Jeśli bowiem «nie istnieje żadna ostateczna prawda, będąca przewodnikiem dla działalności politycznej i nadająca jej kierunek, łatwo o instrumentalizację idei i przekonań dla celów, jakie stawia sobie władza. Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany t o t a l i t a r y z m»” (VS 101, CA 46).

Czesław Miłosz w Traktacie poetyckim pytał: „Czym jest poezja, która nie ocala narodów ani ludzi?” Podobnie możemy zapytać i my: czym jest wiara, która nie ma odwagi głosić prawdy? Søren Kierkegaard pisał: „tłum jest nieprawdą – prawda nie rodzi się z konsensusu, ale z wierności Bogu, nawet gdy oznacza to samotność w świecie”. Odważę się pójść dalej, aby powiedzieć, że poddanie się tłumowi i brak wierności prawdzie prowadzi do utraty sumienia. O tym pisał Abraham Joshua Heschel – polsko-żydowski teolog i filozof. Odkryłem ten tekst przy okazji interpretacji dzieł Thomasa Mertona. Heschel napisał „chorobą naszego wieku jest raczej niewydolność sumienia niż brak wytrzymałości naszych nerwów. Nasze sumienie nie jest już takie samo. Wyjałowione za sprawąwłasnego bankructwa, rozchwiane przez ogromną złożoność wyzwania, ulega automatyzacji. Stłumienie (sumienia), to cena, jaką płaci człowiek za akceptację społeczną” (J. Orzelska. W trosce o człowieka w odsłonie Thomasa Mertona, Abrahama Joshuy Heschela i Paula Tillicha).

Dziś, jako katolicy żyjący w Polsce, stoimy przed wyborem: czy pójść za tłumem, czy też zachować swoją tożsamość? Czy pić z zatrutej studni, która oferuje akceptację społeczną w zamian za milczenie o prawdzie, czy pozostać wiernymi Ewangelii, nawet jeśli oznacza to bycie nierozumianym? Ogień, o którym mówi Jezus, to właśnie ta prawda, która pali, oczyszcza i wymaga od nas odwagi.

Co to oznacza dla nas tu i teraz? W praktyce oznacza to: nie podgrzewać sporów w rodzinie, gdy temat dzieli; nie obrażać w sieci; umieć powiedzieć „nie” manipulacji i kłamstwu; sprawdzać źródła informacji; wybrać rzetelność ponad tani poklask; szukać dialogu, nie rezygnując z własnych przekonań.

Drodzy Bracia i Siostry, módlmy się dzisiaj o odwagę Jeremiasza, który nawet na dnie cysterny nie przestał ufać Bogu. Niech nasza wiara będzie tym ogniem, który rozświetla ciemności naszych czasów. Prawdziwe szaleństwo to porzucenie prawdy dla doraźnego spokoju. Prawdziwa mądrość to wierność Chrystusowi, nawet gdy świat uzna nas za „innych”.